W Boże Ciało (8 czerwca) wybraliśmy się na wycieczkę do Węgorzewa. Wyjechaliśmy kilka minut po godzinie 10. Trasa do sąsiedniego miasta wiodła po szlaku Green Velo. Pogoda od początku dopisywała, było bardzo ciepło i słonecznie.
Trasa niewiele zmieniła się przez ostatni rok. Przybyło gałęzi, które w niektórych miejscach wyrastając na drogę znacznie zawężają jej szerokość. Jak zwykle przejazd rowerem przez gminę Budry i Węgorzewo jest bardzo nieprzyjemny. Choć przez lata kamyczki na drodze trochę się powciskały w podłoże, to nadal jest ich tak dużo, że jazda po Greenvelo przez te gminy zdecydowanie nie jest przyjemnością, a wręcz jest bardzo, bardzo męcząca i obciążająca dłonie, tyłek i kręgosłup. W tego też powodu drogę powrotną na odcinku Węgorzewo – Banie Mazurskie pokonywaliśmy po DW650. Szkoda, że droga dla rowerów nie jest na całej długości tej drogi, a jedynie na odcinkach. Byłoby wygodniej i bezpieczniej jechać i dla nas rowerzystów, i kierowcom. A jak już tak narzekamy (po raz ostatni w tym poście) to jeszcze coś, co rzuciło się w oczy i może być ważne szczególnie dla pań podróżujących na dwóch kółkach. To bardzo brudny toitoi na MOR w Baniach Mazurskich i jego brak na MOR w Budrach (w ubiegłych latach był).
W Węgorzewie o to, aby nasz ponad dwugodzinny pobyt w tym mieście był przyjemny, zadbała Aurelia. Mieliśmy okazję ją poznać w ubiegłym roku podczas „rajdu pogranicza” z Gołdapi do Sępopola, którym ona również brała udział. Na co dzień zawodowo zajmuje się promocją miasta i gminy Węgorzewo, pracując w urzędzie miejskim w tym mieście. Poleniuchowaliśmy wspólnie przy ekomarinie nad Węgorapą, byliśmy na plaży miejskiej nad Mamrami. Była okazja wypić kawę i pogawędzić. Była też chwila na uzupełnienie braków żywnościowych w naszych brzuszkach. Aurelio – dziękujemy za upominki!
Czwartkowa wycieczka była bardzo lajtowa. Przejechaliśmy nieco ponad sto kilometrów, do domu wróciliśmy około godziny 21. To był bardzo fajny, aktywnie i mile spędzony dzień.